W kinie: The Dry Land

 

THE DRY LAND
polska premiera: kwiecień 2011 (Off Plus Camera)
reż. Ryan Piers Williams

moja ocena: 5.5/10

 

W przypadku wojny w Iraku o wiele poważniejsze od ran cielesnych, okazują szkody zadane ludzkiej psychice. Ten temat porusza spora ilość filmowców, odnosząca się do aktualnych, amerykańskich działań zbrojnych na Bliskim Wschodzie. James wraca do rodzinnego El Paso z ewidentnym zespołem stresu pourazowego. Szybko odczuje to żona mężczyzny, przeczuwa to też matka, która kiedyś zmagała się z tym samym problemem w przypadku ojca Jamesa. Bliscy żołnierza nie bardzo potrafią poradzić sobie z jego uszkodzoną psychiką, więc mężczyzna sam podejmie próbę wyleczenia się z „dolegliwości” i wyruszy w podróż, odwiedzając kolegów z jednostki. Melancholijny, minimalistyczny scenariusz „The Dry Land” ładnie wije się wokół wątków społecznych (jak radzić sobie z wracającymi z wojny jednostkami) i melodramatycznych (jak żołnierz po ciężkich przeżyciach ma się ponownie zaadoptować do roli męża czy ojca), ale grający główną rolę Ryan O’Nan trochę nie uniósł ciężaru swojej postaci, choć delikatna America Ferrara i sugestywna Melissa Leo już całkiem dały radę. Poza tym czuć na kilometr, że głównym zamierzeniem twórców było wbicie się tym wojennym dramatem psychologicznym w indie-sundence’owe klimaty. Zbyt nachalnie.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=mMAIzrmgeIQ]