W kinie: Nieściszalni

 

NIEŚCISZALNI
polska premiera: 15.04.2011
reż. Ola Simonsson, Johannes Stjärne Nilsson

moja ocena: 7/10

 

Laureat nagrody publiczności na zeszłorocznym WFF. Właściwie ciężko streścić ten film, by nie sprowadzić go do kategorii absurdalnej komedii z anarchistycznym przesłaniem, bo choć pozornie jest to właśnie groteskowe kino rozrywkowe, kryje się za nim o wiele więcej (tak samo jak w przypadku filmu Banksy’ego chociażby). W opowieści zbudowanej wokół niemalże kreskówkowego pościgu (on to kojot, kot Tom, wilk, oni to struś pędziwiatr, mysz Jerry, zając) nieporadnego komisarza za zbuntowanymi muzykami, którzy dewastując miasto, grają perkusyjny koncert, dostrzegam przede wszystkim fantastyczny hołd dla sztuki – eksperymentalnej, łamiącej konwenanse, wiecznie niespełnionej, bo poszukującej nieustannie nowych form i środków wyrazu. Muzyczni terroryści w gruncie rzeczy są oddanymi swojej pasji artystami, dlatego też z ogromną przyjemnością oglądało mi się ich wyjątkowe utwory grane na szpitalnej sali operacyjnej, w banku i innych osobliwych lokalizacjach. Najmniej wciągnął mnie wątek ścigającego grupę stróża prawa i jego „konflikt z muzyką”, któremu kres położyć może właśnie tylko ta wesoła, zbuntowana menażeria. W oglądaniu „Nieściszalnych” prawdziwą przyjemność odnajdą przede wszystkim muzykofile różnego rodzaju, oddający się swojej pasji w niej dewastacyjny sposób niż bohaterowie filmu. Dla całej reszty skandynawska produkcja pozostanie nietypowym kinem z absurdalnym humorem i ta ekskluzywność w delektowaniu się „Nieściszalnymi” jest być może największą wadą tego filmu.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=au7GM4EkLIE]