W kinie: Hugo

 

HUGO
polska premiera: 10.02.2012
reż. Martin Scorsese

moja ocena: 7.5/10

 

W wielu fragmentach “Hugo” jest po prostu sympatycznym kinem familijnym, w którym dwie sieroty (jedna w lepszej, życiowej sytuacji, druga w trochę gorszej) przeżywają przygodę swojego życia. Tutaj film jest po prostu sprawnie opowiedzianą historią pełną humanistycznego ducha literatury Dickensa, plastycznej wyobraźni, jaką znamy np. z kina Jeuneta czy polotu przygodowego kina ala dawny Spielberg. Ale w pewnym momencie Scorsese zabiera swoich bohaterów (i tym samym widzów) do prehistorii kina i “warsztatu” bodaj pierwszego genialnego wizjonera świata filmu, Georgesa Mélièsa, który okazuje się być opiekunem osieroconej dziewczynki. Twórca przez wojnę zaprzestaje robić filmy, rozczarowany i zgorzkniały prowadzi sklep z zabawkami na paryskim dworcu, ale zostaje po latach fantastycznie zrehabilitowany przez dwójkę dzieciaków i zafascynowanego nim filmoznawcę. Bez wątpienia sceny ze studia filmowego Mélièsa przejdą do historii kina – to cudowna iluzja, pozwalająca poczuć na własnej skórze, czym jest pasja, geniusz i autentyczne wizjonerstwo w filmie. Coś wspaniałego, coś niepowtarzalnego i za tę nostalgiczną, wzruszającą podróż do przeszłości Martinowi Scorsese winniśmy dozgonną wdzięczność.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=hR-kP-olcpM]