Dobre płyty 2013 (odc. 6)

braidslp

Braids: Flourish // Perish
Arbutus

 

Uduchowiona, nieoczywista elektronika z pogranicza jawy i snu, która pokazuje, że etykietka muzyki eksperymentalnej nie musi oznaczać trudności w odbiorze i wrażeń ekstremalnych, ale coś pięknego, łagodnego i wciągającego., a przy tym odpowiednio charyzmatycznego i uciekającego od znanych schematów.

 

Willis Earl Beal Nobody Knows

Willis Earl Beal: Nobody Knows.
XL

 

Okazuje się, że udział Beala w “X-factor” w ogóle nie był mu do niczego potrzebny. Wokalista z Chicago bez telewizyjnej sławy potrafił nagrać rewelacyjną płytę – świeżą i pomysłową mieszankę “czarnych” gatunków, wyrazistą, przebojową i melancholijną zarazem. W wokalu Beala kryje się cała paleta barw, uczuć i emocji. Świetna rzecz!

 

minks

Minks: Tides End
Captured Tracks

 

Melodyjne i poukładane piosenki złożyły się na szalenie przyjemny, pogodny i ciepły album. Brzmienie amerykańskiego zespołu sytuuje ich zapewne gdzieś na granicy indie i dream popu, ale żadna etykietka nie odda ogromnego wyczucia i w gruncie rzeczy pięknej prostoty Minks oraz klasy kolejnej ich płyty.

 

Maya Jane Comfort

Maya Jane Coles: Comfort
Real Tone

 

Ambitna, brytyjska producentka i DJ-ka znakomita na swojej pierwszej płycie uchwyciła wszystkie aktualne trendy, którymi obecnie żyje scena elektroniczna. Fajnie, że skupiła się tylko na muzyce haouse i dubstepie, które są jej najbliższe, bo “Comfort” pokazuje, że na pewno nie powinna zamykać się w żadnej stylistyce.

 

Bloody Beetroots Hide

The Bloody Beetroots: Hide
Ultra Records

 

Włosi, tradycyjnie kiczowaci i ekscentryczni, nagrywają energetyzujący zestaw electro popowych kawałków, z których każdy to może nie wyrafinowana, ale porywająca historia. Nikt z kiczu i ostentacyjności tak konsekwentnie i inteligentnie nie buduje charakteru własnej muzyki. Niby nie prawa się podobać, a jednak!