W kinie: Wielkie Złe Wilki (WFF)

bigbadw

 

WIELKIE ZŁE WILKI
polska premiera: 29. WFF
reż. Aharon Keshales, Navot Papushado

moja ocena: 7/10

 

W tych samych kręgach tematycznych i estetycznych, co „Ugly”, obracają się także „Wielkie Złe Wilki”. Porwana zostaje dziewczynka – córka wysoko postawionego, byłego wojskowego. Szybko okazuje się, że dziecko padło ofiarą pedofila i zostało zamordowane w wyjątkowo bestialski sposób. Pojawia się podejrzany, jednak ze względu na marny materiał dowodowy i bezmyślną nadgorliwość policji, mężczyzna zostaje wypuszczony, ale piętno podejrzenia o brutalne zabójstwo dziecka na nim pozostaje. Staje się on celem zarówno dla psychopatycznego ojca dziecka, który za wszelką cenę chce się zemścić na mordercy córki, jak i dla zawieszonego policjanta, chcącego doprowadzić swoje śledztwo do końca. Obaj są przekonani o winie podejrzanego, choć ten zdaje się być jedynie niewinną ofiarą bezsilności zrozpaczonego rodzica i upokorzonego gliniarza. Większość izraelskiego filmu skupia się w dość skrępowanej przestrzeni piwnicy odludnego domu, który ojciec kupił, by w nim torturować podejrzanego o morderstwo mężczyznę. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli i musi na wspólnika wziąć zdegradowanego policjanta. Nieoczekiwanych zbiegów okoliczności będzie jeszcze więcej, a droga do prawdy poprzez okrutne tortury okaże się raczej podstępna, kręta i wyboista. I znów w „Wielkich Złych Wilkach” nic nie jest sztampowe i schematyczne, bo z pozoru poważna tematyka filmu zdecydowanie przełamana została dość niewybrednym, kąśliwym humorem, demaskującym ślepotę i głupotę dorosłych. Takie pomysłowe kino kryminalne ogląda się naprawdę z dużą przyjemnością.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=GsfzhiW5l8c]

 

***
Kasia na WFF powered by: