THE PARTY
67. Internationale Filmfestspiele Berlin
reż. Sally Potter
moja ocena: 6.5/10
Z serii dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, bo prawda niestety bywa bardzo bolesna i ewidentnie nie chcemy mieć z nią do czynienia. Na kolacji u Janet i Billa ma spotkać się grupa przyjaciół o lewicowych poglądach, by świętować nominację na ministra zdrowia swojej przyjaciółki w również lewicowym rządzie. Wpada jej przyjaciółka April gardząca polityką z partnerem, który kwestionuje zdobycze współczesnej cywilizacji. Pojawią się też Martha i Jinny – para lesbijek feministek, spodziewających się potomstwa. Do drzwi puka także Tom, gość z londyńskiego City w drogim garniturze, którego żona, bardziej zintegrowana z tym towarzystwem, ma wkrótce dołączyć. Atmosfera wydaje się być napięta, więc gdy na stół mąż Janet rzuca pierwsze, zaskakujące wyznanie, kolejne są już tylko kwestią czasu. Sally Potter na konferencji prasowej sama narzuciła polityczną interpretację swojego filmu, który pyta o to, czy osoby nieszczere i nieuczciwe w życiu prywatnym, mogą dobrze pełnić funkcje publiczne. Czy ludzie deklarujący przywiązanie do konkretnych wartości, ale w rzeczywistości hipokryci, którzy w momentach kryzysowych całkowicie o nich zapominają albo swoimi działaniami wypaczają ich sens powinni decydować o losach innych. W tle “The Party” pojawia się też oczywiście sprawa Brexitu i polaryzacji społecznych nastrojów państw Europy Zachodniej, ale ta wielka polityka wcale nie ciąży filmowi Potter. Może dlatego, że ta zgrabna, kameralna, czarno-biała psychodrama, potrafi być szalenie zabawna, odejmując w wielu miejscach poważnej wymowie “The Party” zbędnych kilogramów? Może dlatego, że dzięki świetnej robocie Alexeya Rodionova za kamerą efekt teatralizacji filmowej przestrzeni zredukowany został do minimum? To też w końcu kino doskonale zagrane, gdzie każda z gwiazd brytyjskiego kina błyszczy swoim własnym blaskiem, choć najjaśniej świeci tu wspaniały Timothy Spall.