W kinie: Insyriated

insyriated

 

INSYRIATED
polska premiera: 16.03.2018
reż. Philippe Van Leeuw

moja ocena: 6/10

 

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety i największą krzywdę wyrządza tym, którzy nie mają z nią właściwie nic wspólnego, a ich największą winą jest to, że po prostu żyją w miejscu, gdzie wybuchają bomby, a z okien strzelają snajperzy. Tak wygląda wojna oglądana z perspektywy mieszkania w centrum Damaszku, gdzie zabarykadowała się rodzina Oum i jej młodzi sąsiedzi. To egzystencja w ciągłym strachu i niepewności o siebie i bliskich, na zewnątrz regularnie słychać wybuchy i serie z karabinów maszynowych, do drzwi pukają podejrzane typy, a wyjście po wodę to eskapada poważnie zagrażająca życiu. Philippe Van Leeuw rozgrywając ten dramat w zamkniętych pomieszczeniach i klaustrofobicznej przestrzeni tylko podkręca tę złowrogą atmosferę, czyniąc poczucie zagrożenia okrutnie bliskim i realnym. Autentyczny horror w czterech ścianach, które niegdyś były pewnie ostoją spokoju i bezpieczeństwa. W tej rzeczywistości ci ludzie próbują jednak wprowadzić do niej namiastkę normalności – jedzą wspólnie regularne posiłki, pilnując zwyczajnej rutyny, dziadek uczy wnuka, nastolatkowie okazują się drobne czułości. Van Leeuw mimochodem obciąża też tę grupę moralnym balastem, każąc podejmować im decyzje i dokonywać wybory tak ambiwalentne i niewyobrażalne, że nie da się ich sprawiedliwie ocenić z dystansu, nie będąc uczestnikiem tej konkretnej, dramatycznej sytuacji. Ogrom tematów podejmuje tak mały, kameralny film jak “Insyriated” i mimo to, że takie podejście we współczesnym kinie wcale nie jest niczym nowy i szczególnie odkrywczym, ciągle robi mocne wrażenie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.