W kinie: The Silent Twins (Cannes)

silenttw

 

THE SILENT TWINS
Festival de Cannes 2022
reż. Agnieszka Smoczyńska

moja ocena: 5.5/10

 

Anglojęzyczna produkcja z międzynarodową obsadą i ekipą dla Agnieszki Smoczyńskiej wydaje się naturalną koleją rzeczy. “Córki Dancingu” po triumfalnych wojażach po światowych festiwalach w końcu wydało prestiżowe Criterion Collection, “Fuga” miała swoją premierę w pobocznej sekcji w Cannes i tam właśnie Polka wróciła ze swoim trzecim długim metrażem, z tym że już do głównej selekcji w ramach Un Certain Regard, bo też takiego właśnie kalibru jest produkcja „The Silent Twins”. Na ekranie oglądamy młode, wschodzące gwiazdy kina, za kamerą stoi jedna z bardziej obiecujących, europejskich reżyserek, a podstawą scenariusza stała się prawdziwa historia uzależniającej, siostrzeńskiej miłości, społecznego odtrącenia i niesprawiedliwej stygmatyzacji. Tytułowymi milczącymi bliźniaczkami są Jennifer i June Gibbons (Tamara Lawrance i Letitia Wright), które w dzieciństwie zawierają ze sobą osobliwy pakt. Na jego mocy przyrzekają sobie, że nie będą się kontaktować ze światem zewnętrznym, z nikim rozmawiać i normalnie się komunikować. Tylko ze sobą nawzajem. Dziewczyny odcinają się więc od bliskich i dalszego otoczenia, w milczeniu pozostając kilka lat, co w końcu musiało się dla nich skończyć pobytem w szpitalu psychiatrycznym. To wygląda na mroczną i przygnębiającą historię, ale Smoczyńska w niezwykły sposób dodaje jej oryginalnego kolorytu. „The Silent Twins” są nie tylko gęstym kinem psychologicznym, ale też trochę musicalem, teledyskiem, wodewilem i pstrokatą animacją. Jennifer i June odgrodziwszy się od świata, żyły bowiem w świecie własnych fantazji i tę ich nietuzinkową wyobraźnię uczyniono elementem często brutalnej rzeczywistości. Pomysłowość tych rozwiązań bywa imponująca, daje smutnej opowieści nieco oddechu, lecz w zaskakujący sposób nie dusi poważniejszych tonów filmu. Dzięki nim los bliźniaczek wydaje się jeszcze bardziej przejmujący, ale problem z „The Silent Twins” leży gdzieś indziej.

Urodzone na Barbados siostry, wychowane już w Walii, radykalną decyzję o takiej formie samoizolacji podjęły z uwagi na wiele czynników, których pewnie same w tamtych okolicznościach w pełni nie rozumiały. Etniczna odmienność, bezkompromisowość i destrukcyjność łączącej je zażyłej relacji, trudy rówieśniczej asymilacji, a później też drastyczne zderzenie z bezdusznymi procedurami brytyjskiego systemu wychowawczo-penitencjarnego zbudują fundamenty pod naprawdę tragiczny los. Los, którego Smoczyńska chyba nie do końca rozumie, a który na pewno zbyt mechanicznie eksploatuje. Ekscytuje ją możliwość absorbcji części wątków w kreatywne, wizualnie atrakcyjne, ale raczej epizodyczne moduły, ale już powierzchownie i z mniejszą czułością buduje zdecydowanie mniej efektowne struktury dramatu psychologicznego. Podziw i uznanie dla formy to jedno, ale potrzeba jeszcze wydobycia (po)ważnej treści i wymagającej empatii treści.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.