W kinie: Happy, Happy

 

HAPPY, HAPPY
polska premiera: sierpień 2011 (Festiwal Transatlantyk)
reż. Anne Sewitsky

moja ocena: 6/10

 

Nagroda Jury na tegorocznym festiwalu w Sundance dla skandynawskiej tragikomedii o kobiecie, która z uśmiechem na ustach odgrywa rolę dobrej żony i matki oraz nienagannej gospodyni domowego ogniska, choć tak naprawdę czuje się głęboko nieszczęśliwa i niezrealizowana w życiu rodzinnym, a nawet społecznym. Odskocznią od zmartwień dla Katji okaże się kuriozalny romans z nowym sąsiadem, który wraz z żoną i ich adoptowanym, czarnoskórym synkiem wynajął dom w okolicy. Dzięki niezłej i wnikliwej zdolności obserwacji w rozkoszny i lekki sposób Anne Sewitsky udało się pokazać rozterki współczesnej klasy średniej, ale najlepsze fragmenty filmu to te, gdzie reżyserka drwi sobie z europejskiej poprawności politycznej i domniemanej, światłej tolerancji mieszkańców Zachodu, która w gruncie rzeczy staje się śmieszną, acz jednocześnie przerażającą iluzją (relacje między dziećmi!). Fajny film, choć bardziej pod kątem kilku społecznych, sprytnie wyłapanych niuansów niż całościowej swojej wymowy.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=7OjWuFaQT3M]