Filmy 2020: 10-1

starsawaitp

10. Dalei Zhang: Stars Wait Us (Lan se lie che) [Zobacz trailer]

Zhang Dalei patrzy na niegdysiejszą współczesność z epicką wnikliwością Jia Zhangke, jednocześnie nie gubiąc z pola widzenia postaci. Intymny klimat i lirycznie płynąca narracja mogą kojarzyć się z oniryczną atmosferą fabuł Bi Gana. Natomiast w budowaniu melancholii wynikającej z czasoprzestrzennego zawieszenia bohaterów, pokazywaniu rzeczywistości całkiem naturalistycznej, uniwersalnej, lecz też odrealnionej Dalei do azjatyckiej kinematografii wprowadza tropy znane z twórczości Theo Angelopoulosa. Recenzja >>>

 

neverrarelyp

9. Eliza Hittman: Never, Rarely, Sometimes, Always [Zobacz trailer]

Minimalistyczne podejście Hittman ma wymiar właściwie totalny. Młode, niedoświadczone aktorki także tworzą skromnymi środkami wiarygodne i poruszające role. Nowy Jork w tym filmie to ledwie namiastka tętniącego życiem miasta, które nigdy nie śpi – za podstawową scenerię robią tu podziemia nowojorskiego metra. Czuła kamera Hélène Louvart pozwala wytworzyć bliską więź z bohaterkami i po ludzku przejąć się ich losem. To zdecydowanie coś więcej niż kibicowanie człowiekowi z marginesu w straciu z instytucjonalnymi barierami. Za to szlachetne, głęboko humanistyczne podejście twórcom filmu należą się szczere wyrazy uznania. Recenzja >>>

 

lutyp

8. Kamen Kalev: Luty (Février) [Zobacz trailer]

Melancholijna zaduma nad nieuchronnością ludzkiego przemijania i monotonią rytmu człowieczego życia. Natura zostaje tu milczącym świadkiem trudów egzystencjalnej rutyny, która wraz z upływem czasu przygnębiająco uwidacznia coraz mocniej swoją bezcelowość. Bo losy bohatera – rozdzielone na trzy, poetyckie akty: dzieciństwo w otoczeniu owiec i dziewiczej przyrody, młodość w żołnierskim mundurze oraz samotną starość – w swojej banalnej powtarzalności i nieatrakcyjnej przewidywalności wcale nie różnią się znacząco od tak wielu zwyczajnych, życiowych historii.

 

druk900

7. Thomas Vinterberg: Na rauszu (Druk) [Zobacz trailer]

“Na Rauszu” w konstrukcję sympatycznego bromance’u i łagodnego portretu zagubionych mężczyzn na rozdrożu wpisuje także ciekawą analizę o “społecznych właściwościach alkoholu”, dostrzegając pozytywne i negatywne cechy spożywania napojów z procentami. Lekki i dowcipny ton filmu wyzbywa go banalnego moralizatorstwa, nie lekceważąc równocześnie poważniejszych wątków. Ostatecznie to nie ponury film o przyczynach alkoholizmu, ale studium odzyskiwania pogody ducha i też samych siebie w starciu z rutyniarską prozą życia. Recenzja >>>

 

shirleyp

6. Josephine Decker: Shirley [Zobacz trailer]

Brawurowa Elizabeth Moss jako prawdziwa czarownica swoich czasów, ukryta w ciele pisarki Shirley Jackson. Praktykuje czarną magię emancypacji i rozbudzania uśpionej, kobiecej tożsamości. Prawdziwe szamaństwo, także formalne, Josephine Decker ani myślała w “Shirley” zrezygnować ze swojego delirycznego stylu, który tutaj pasuje lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

 

aidap

5. Jasmila Žbanić: Aida (Quo Vadis, Aïda?) [Zobacz trailer]

“Aida” to film w narracji dojrzały i bardzo inteligentny. Budujący grozę i napięcie w sposób niesamowicie subtelny. Dlatego porusza dogłębnie i nikogo nie pozostawia obojętnym. Z taką samą intensywnością unaocznia nie tylko ogrom zbrodni i niewyobrażalnego cierpienia, zwłaszcza tych, którzy przeżyli, ale też obnaża barbarzyńską obojętność świata, który zasłaniając się procedurami i przepisami nie przeciwstawił się ludobójstwu. Dzisiaj wyważona opowieść Žbanić wybrzmiewa tonem szczerej przestrogi, by z historii wyciągać wnioski i nigdy nie pozwalać jej się powtórzyć. Recenzja >>>

 

zlonieistp

4. Mohammad Rasoulof: Zło nie istnieje (Sheytan vojud nadarad) [Zobacz trailer]

Mohammad Rasoulof podzielił los Jafara Panahiego. Także pod tym względem, że nie miał zamiaru porzucać reżyserskiego krzesła. Jeśli w Irańczyku tliła się jakaś złość, niezgoda na to, co go spotkało, wykorzystał je w najlepszy z możliwych sposób. Stworzył monumentalne dzieło filmowe, sprzeciwiające się państwowej opresji oraz opowiadające się po stronie człowieka. Głównym tematem “There is no Evil” jest kara śmierci w Iranie. . “Zło nie istnieje” to kino głęboko zaangażowane w swoją sprawę i jeszcze mocniej angażujące każdego, kto jest ogląda. Recenzja >>>

 

vitalinap

3. Pedro Costa: Vitalina Varela [Zobacz trailer]

W żadnym momencie tego filmu nie ma wątpliwości, że oglądamy kino Pedro Costy – reżysera w swej niezależności wręcz radykalnego i jednego z najbardziej wymagających twórców europejskiego slow cinema. A jednak jest coś szaleńczo magnetycznego i dogłębnie poruszającego w losach Vitaliny Vareli – niewidzialnej kobiety stapiającej się z ciemną otuliną nocy, której reżyser oddaje głos i ekran, by w tej opowieści doniośle wybrzmiały postkolonialne grzechy i zaniedbania, oskarżenia wobec ojczyzny Costy. Takie, które wobec rodaków skierować może tylko reżyser-wizjoner.

 

kaufmanp

2. Charlie Kaufman: Może pora z tym skończyć (I’m Thinking of Ending Things) [Zobacz trailer]

Charlie Kaufman, Łukasz Żal, Jessie Buckley – ta trójka w “Może pora z tym skończyć” odrywa nas od błahostek codzienności, informacyjnego szumu i nużącej przyziemności. W surrealistyczną drogę po labiryncie czyjejś pamięci zabierają nas chłopak i dziewczyna. Życie – zagubiona autostrada wspomnień, cytatów, słów i znaczeń, które kształtują i jednocześnie roztrzaskują jednostkową tożsamość. Podróż w głąb (nie)pamięci, by odzyskać coś cennego, co zatraciło się wraz z nieuchronnym upływem czasu to leitmotiv filmu. Recenzja >>>

 

nomadlandp

1. Chloe Zhao: Nomadland [Zobacz trailer]

Kiedy w 2015 r. oglądałam “Songs My Brothers Taught Me”, a nawet gdy później wzruszałam sie na “The Rider”, nie postawiłabym złamanego grosza na to, że za parę lat Chloe Zhao stanie się jednym z najważniejszych, młodych głosów amerykańskiego kina niezależnego. “Nomadland” wygrało w tym roku (raczej bezapelacyjnie) festiwal w Wenecji i jest głównym pretendentem do najważniejszych nagród sezonu, w tym – rzecz jasna – Oscarów. To cudowne, że najbardziej gorącym, filmowym towarem został właśnie film Zhao. Z jednej strony “Nomadland” to subtelne, ściskające za serce kino społeczne o ludziach, którzy zostali wyrzuceni z rozpędzonego pociągu kapitalistycznej gospodarki i skazani na egzystencję na absolutnym marginesie. W tym aspekcie film idzie tą samą ścieżką, co reportaż Jessicy Bruder. Zresztą najważniejsi bohaterowie książki, tacy jak Linda May czy Bob Wells, osobiście pojawiają się też w fabule Zhao. Reżyserka pięknie odnosi się też do tradycji amerykańskiego, jak w “Paryż, Teksas” zanurzając się w bezkresnych krajobrazach kontynentu, klimatu refleksyjnego kina w drodze, humanistycznego, epickiego i lirycznego. Z drugiej strony “Nomadland” to wspaniały traktat o wolności. O tym, co to pojęcie współcześnie oznacza, ile wymaga poświęceń i – w końcu – jak wszystko w dzisiejszych czasach, ile dosłownie i w przenośni kosztuje. Zatem, jeśli pytacie, czy “Nomadland” to faktycznie taka świetna rzecz, ja odpowiem – dokładnie tak.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.